Niewielka metalowa płytka jest niczym papierek lakmusowy. To panel, który poddawany jest lakierowaniu po naniesieniu na niego podejrzanej substancji - a podejrzane może być wszystko: krem do rąk, balsam po goleniu lub perfumy. I nie ma znaczenia ich marka czy cena – zarówno te tanie, jak i te drogie kosmetyki mogą okazać się groźne.
Wrogiem numer jeden samochodowego lakieru jest silikon. – To składnik wielu kosmetyków i materiałów, który przeniesiony na przykład z ciała pracownika może trafić na powierzchnie lakierowanej blachy. Wtedy mogą pojawić się problemy w postaci nierówności na karoserii – tłumaczy Sławomir Zienko, team leader z pięcioosobowego zespołu, który zajmuje się wykrywaniem pochodzenia defektów.
– Na czerwonych kartkach wywieszonych w każdym pokoju grupowym mamy dziś około 100 kosmetyków, które reagują z lakierem. Pracownicy lakierni nie używają ich. Na zielonych listach znajduje się za to około 300 dozwolonych preparatów, które zostały zbadane w gliwickiej fabryce i nie pozostawią po sobie śladów na karoseriach. Kosmetyki do badań z obu list dostarczyli nasi pracownicy. Sam również dołożyłem swój krem do golenia i perfumy. Po każdym badaniu pokazujemy pracownikom panele metalowe z badań, by na własne oczy zobaczyli do czego mógłby doprowadzić kosmetyk, którego nie wyeliminujemy na czas. To ważne, by nie wieszać w pokojach martwych dokumentów, list, które nic nie mówią. Jako team odpowiedzialny między innymi za wyeliminowanie substancji mogących reagować z lakierem szkolimy pracowników poprzez wciąganie ich w dyskusję na ten temat. Spotykamy się i rozmawiamy zanim pracownik przekaże swoje kosmetyki do badań oraz już po wykonaniu testów. Oni są często zaskoczeni. Z niedowierzaniem dotykają metalowych paneli z uwypukleniami na lakierze. Widzę jednak, że to działa i otwiera im oczy. Chodzi o to by zrozumieli, że są częścią systemu gwarantującego naszym produktom wysoką jakość – mówi Sławomir Zienko.
W gliwickim Oplu nie czeka się na problem. Tutaj kontrola jakości jest priorytetem. Poza kosmetykami używanymi przez pracowników lakierni gliwickiego Opla badamy wszystkie substancje i przedmioty jakich używa się w procesie produkcji. Do testów trafiają więc między innymi: buty, odzież, środki czyszczące, smary, guma z której wykonane są elementy wyposażenia kasków i masek, papier ścierny, taśma wzmacniająca i wiele innych. Testom poddawany jest każdy nowy przedmiot potrzebny do produkcji. W latach 2011 – 2016 przetestowano ok. półtora tysiąca takich materiałów. Ponad 1100 zostało dopuszczonych i jest używanych na lakierni. Tylko co piąty z badanych materiałów lub substancji został oznaczony jako szkodliwy dla procesu produkcji na lakierni i nigdy nie przekroczy jej progu.
Lakiernia w fabryce Opla jest miejscem szczególnym. Na pewno jest w niej najlepsze powietrze w całych Gliwicach– śmieje się team leader. Powietrze lakierni jest całkowicie filtrowane, bo nawet ono też ma wpływ na jakość powłok lakierniczych. Zespół Sławomira Zienko monitoruje, by stopień czystości powietrza był na wymaganym poziomie. Jego członkowie stale kontrolują skuteczność filtrów, bo nawet cząstki o wielkości 5 mikronów mogą okazać się niebezpieczne dla lakieru.
Od tego co dzieje się na lakierni zależy miedzy innymi jakość karoserii. Proces ten jest szczególny i wymaga od pracowników wiedzy oraz dyscypliny. Stale uczestniczą oni w szkoleniach, na których omawiają konkretne przykłady i na testowych panelach obserwują skutki kontaktu lakieru ze szkodliwymi substancjami. Prawdopodobnie są też grupą pracowników najczęściej myjącą ręce, bowiem mają zalecenie umycia rąk nie tylko przed posiłkiem ale również, a może przede wszystkim, po nim czyli przed powrotem na stanowisko pracy.