Historie Oplem pisane
Nasze samochody budujemy z pasją od 120 lat. To dobry moment, by zabrać Was w podróż do czasów, gdy posiadanie samochodu nie było rzeczą powszechną, do tych momentów, gdy zmienialiśmy motoryzację. Chcemy podzielić się z Wami historiami, które pisane są naszymi autami. Stare drogi, inne czasy, miłość do motoryzacji, legendarne modele – o tym będziecie mogli przeczytać. Zapraszamy do lektury.
„W zeszłym roku chciałem kupić niewielki, nowoczesny wóz. Zacząłem zasięgać języka, wypytując kierowców taksówek i muszę stwierdzić, że nie spotkałem ani jednego szofera – „oplisty”, który by nie był zadowolony ze swojego wozu” – pisał porucznik Otton Saxl, wspominając początek swojej przygody z Oplem Olympią.
Na serpentynach Karpat
Zimą 1938 roku pierwszy rajd Polskiego Klubu Touringowego miał się ku końcowi. Z 28 maszyn aż 7 nie wytrzymało trudnych warunków – szutrów, głębokich dołów i zmrożonych rowów. Wspinając się po górskich serpentynach Karpat, Opel Olympia dziarsko przemierzał ośnieżone drogi. I starał się, by na wyboistym terenie nie utracić swojej siły i klasy. Olympia i kierujący nią porucznik Otton Saxl dopiero poznawali tajniki motoryzacyjnych rajdów, ale oboje wiedzieli, na co się piszą. W tym wyścigu nie zdobyli nagrody, ponieważ porucznik zdecydował się pomóc koledze, którego samochód rozbił się na wyboistej drodze. Najważniejsze jednak, że Opel dotarł do jego końca bez żadnej usterki. Okazał się niezawodny. Rozwieszone w każdym większym mieście plakaty mówiły prawdę: „Na jesień i zimę – niezawodny Opel”. Przekonał się o tym Saxl również podczas kolejnych rajdów, w których wziął udział, między innymi w czasie wiosennej jazdy konkursowej. Jego Opel Olympia pozostawiał wielokrotnie konkurencję w tyle i zasłużenie zdobywał liczne medale i puchary.
To były czasy, kiedy Opel królował na drogach. Wystarczało wejść do salonu, żeby przy dźwiękach gramofonu wypić kawę i kupić samochód. Od tego momentu Opel sprzedał miliony egzemplarzy swoich aut. Pewnie wiele z nich napisało wyjątkową historię, podobnie jak nasz Opel Olympia. I podobnie często jak wtedy, Opel jest widoczny na polskich drogach.
Zaczarowane zakątki
W międzyczasie dużo razem podróżowali. „Między jednym a drugim rajdem jeździłem po Polsce i zawdzięczając Opelkowi poznałem całą Polskę i jej najczarowniejsze zakątki” – mówił z zachwytem jego właściciel. Zwiedzili razem między innymi pustkowia wschodnich rubieży Polski, bagna i brody Polesia. Dotarli też na Śląsk, niedaleko Gliwic i do pereł ówczesnego polskiego sportu czyli Krynicy i Zakopanego. Olympia dzielnie pokonywała każdy kilometr nawet na polnych drogach, po których porucznik często podróżował. Z nowego wynalazku – radia samochodowego – płynęły dźwięki „Piosenki o mojej Warszawie” Mieczysława Fogga. O tym mieście auto wiedziało wiele. W końcu powstało w fabryce Lilpop, Rau i Loewenstein na Woli i stamtąd rozpoczęło swoją podróż.
Radiowa nagroda
Pierwszym właścicielem opisywanej Olympii był inżynier Tadeusz Marek. Przejechał nią 13 tysięcy kilometrów. Kiedy sprzedawał auto, powtarzał jedno – jest bezawaryjne. Czy były to reklamowe przechwałki? Otton Saxl szybko przekonał się o słuszności tej tezy. W ciągu roku pokonał swoim Oplem 44 tysiące kilometrów bez usterek i napraw. Zważywszy na stan ówczesnych szos, było to nie lada osiągnięcie. Jak wspominał, jego samochód zachowywał się „godnie”, dzięki elastycznemu i dobrze zaprojektowanemu zawieszeniu. W tym czasie rekord średniej prędkości w Polsce w jeździe okrężnej wynosił 92 km/h i należał do dużych, mocnych samochodów. Porucznikowi udało się osiągnąć wynik 75km/h dzięki silnikowi, który się nie męczył przy dużych prędkościach i rozłożeniu masy samochodu, która dobrze zachowywała się w każdych warunkach drogowych i atmosferycznych. Nie dziwi więc fakt, że model ten był także nagrodą letniego konkursu Polskiego Radia w 1938 roku.
(Na podstawie tekstu pt. „57 000 km Oplem po Polsce”, opublikowanego w miesięczniku „Touring” w listopadzie 1938 roku.)
Porucznik Otton Saxl był wielkim fanem motoryzacji. Uwielbiał cztery kółka, ale równie chętnie jeździł motocyklami. Pisał teksty o swoich podróżach i udziałach w rajdach. Zabierał też głos w dyskusji o motoryzacji, która była prowadzona pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku, między innymi o idealnym samochodzie turystycznym. Publikował na łamach miesięcznika „Touring”. Służył w 10 Dywizjonie Rozpoznawczym Brygady Kawalerii Wojska Polskiego.