Wesoły gwar, ogólne rozluźnienie i niecierpliwe wyczekiwanie to niechybne znaki, że zbliża się koniec roku szkolnego. W Górnośląskim Centrum Edukacyjnym w Gliwicach bardzo szczególnego, bo wśród uczniów zamykających rok nauki znaleźli się także ci, którzy odebrali świadectwa ukończenia Klasy Patronackiej Opla.
– Co zdecydowało, że poszedłem do tej klasy? No jak to co – Opel! – ze śmiechem i bez chwili wahania odpowiada Michał Jaros, jeden z uczniów pierwszego rocznika. – Uczymy się konkretnych rzeczy w dobrze wyposażonych pracowniach i to jest super – mówi. Dla Fabiana Kwiatkowskiego, który otrzymał od Opla nagrodę za najlepsze wyniki w klasie, nauka w szkole jest właściwie przedłużeniem tego, co lubił robić od podstawówki. – Zaczęło się od tego, że rozkręcałem swoje zabawki, żeby sprawdzić, co jest w środku – opowiada. – Czasem udało mi się nawet naprawić jakąś zepsutą – dodaje. – Zawsze byłem ciekawy, jak coś działa i do dziś lubię kombinować, rozkładać i składać, dochodzić, co się skąd wzięło.
Plan lekcji
Wygląda na to, że zwykła ciekawość jest tajemnicą wysokiej średniej ocen Fabiana, bo jak zapewniają wszyscy uczniowie, codzienna nauka w Klasie Patronackiej Opla nie jest uciążliwa.
Szkolny tydzień był podzielony na naukę „typowych” szkolnych przedmiotów, jak język polski, matematyka czy historia, oraz przedmiotów zawodowych. – Pierwsze trzy dni zaczynaliśmy na godzinę 8.00 i kończyliśmy między 14.00 a 15.00 – opowiada Jakub Dębicki. – W czwartek i piątek od 7.00 rano siedzieliśmy na przedmiotach praktycznych. Pracowaliśmy na tokarkach, spawaliśmy lub działaliśmy przy obróbce ręcznej. W czwartki mieliśmy zajęcia z elektryki – wylicza.
Jeśli chodzi o elektrykę, jedni się jej obawiają, inni wprost przeciwnie… – To mój ulubiony przedmiot! – mówi Robert Głowacki. – Dlaczego? Bo daje satysfakcję. Najpierw obmyślasz, jak wykonać to, co zostało zadane, a potem, gdy widzisz, że układ, który stworzyłeś, działa, czyli świeci, czujesz się z tego dumny – podsumowuje.
Testy z przedmiotów zawodowych łączą praktykę z teorią: – Czasem dostajemy coś do naprawy, np. telewizor albo laptop – opowiada Fabian. – Oceny zależą od tego, czy zreperujemy jakąś usterkę albo zauważymy błąd. To, co robimy, musimy także opisać w referacie, dzięki czemu wielu z nas lepiej zapamiętuje, co trzeba zrobić – zauważa. Zadania wykonywane na ocenę są wcześniej omawiane krok po kroku z nauczycielami. – Uczymy się rzeczy ciekawych, nie tylko niezbędnych w pracy, ale też przydatnych w życiu – dodaje.
Zgrana ekipa
– Czy mam ulubionego nauczyciela? Szczerze, to nie… wszyscy są fajni! – odpowiada Robert. Potwierdza to Michał Frystacki, który jako laureat nagrody za 100% frekwencję na zajęciach jest najlepszym dowodem na to, że w klasie panuje dobra atmosfera. – Nauczyciele nie są surowi, to raczej partnerzy – mówi. – Kilku nawet zaprosiliśmy na klasowego grilla, którego niedawno organizowaliśmy – dodaje Robert. – Poza tym dają szanse – opowiada Jakub Dębicki. – Ci, którzy chcą sobie podwyższyć ocenę, dostają dodatkowe zadania, więc można się wykazać – mówi.
Kto rano wstaje…
Zakończenie roku szkolnego dla naszych bohaterów nie oznacza końca nauki. Lipiec spędzą w Oplu, sprawdzając w praktyce to, czego nauczyli się przez ostatnich 10 miesięcy. – Niby wakacje krótsze o połowę, ale cieszę się na te praktyki – stwierdza Robert. – Auta interesują mnie chyba od urodzenia, pewnie dlatego, że mój tata pracował jako mechanik i czasem w czymś mu pomogłem. Teraz sam będę brał udział w procesie powstawania samochodów. Myślę, że dla czegoś takiego warto będzie wstawać na pierwszą zmianę, nawet w wakacje. – Śmieje się. – Czyli warto było przyjść do tej klasy? – pytamy. – To chyba oczywiste – tak! – odpowiada Robert.