Dodatkowe atrakcje
Po zwiedzaniu poszczególnych działów nadszedł czas i na zabawę. Na scenie nie zabrakło muzyki. Pod nią odbywały się pokazy, np. krav-magi, izraelskiej sztuki samoobrony. Stawili się i futboliści amerykańscy z lokalnego klubu, i cheerleaderki z bajecznymi układami choreograficznymi, w kolorowych strojach.
Jedzenie też jest świetne, różnorodne – chwalił Maciej Siedlecki, który pojawił się na festynie za namową przyjaciela i jego narzeczonej pracującej w Oplu. – Pogoda dopisała. Ludzie też. Czego chcieć więcej?
Najwięcej frajdy z dnia otwartego miały bez wątpienia dzieci. Rozstawione na całym terenie dmuchańce, place zabaw, miejsca do rysowania i dziesiątki innych atrakcji były przez nie oblegane.
Świetny jest ten robot! – wykrzykiwał Bartek, którego tata (Krystian Stawarczyk z działu jakości) przyprowadził ze starszym bratem i mamą chłopców. – Patrzcie, co on potrafi!
A zachwyt chłopca wzbudziła stacja zrobotyzowana przerobiona przez pracowników GMMP tak, by sięgała po puszki z coca-colą, otwierała je, a następnie rozlewała do kubków gościom. Niektórzy byli tym tak zachwyceni, że bili brawo, jak na prawdziwym przedstawieniu.
Przez bramę główną już od wczesnego popołudnia przetaczał się tłum gości. Zaroiło się od całych rodzin i grup znajomych chętnych do spędzenia części weekendu pod dobrą, oplowską opieką.
Przyszedłem z synem i żoną – mówi napotkany przed wejściem na halę GA Jacek Kremski (montaż główny / Kaizen). – Zwłaszcza Kubie, który ma teraz 7 lat, chcę pokazać kilka ciekawostek. To nie pierwsza jego wizyta w zakładzie, ale tym razem na własne oczy zobaczy nową Astrę V i już nie może się tego doczekać!
To właśnie nowa „piątka” była, jak ujął to dyrektor GMMP Andrzej Korpak, największą gwiazdą całej imprezy. – To okazja do poznania jej możliwości – dodaje. – A już teraz widać, że zainteresowanie nowym modelem jest ogromne. W kilku miejscach można było oglądać gotowe egzemplarze pojazdu, ale i przyjrzeć się z bliska niektórym etapom jego produkcji.
– Wrażenie robi skala fabryki – przyznaje Teresa, córka Mariana Iwańca z GA / Kaizen. – Tata wyjaśnia mi wszystkie procesy, a przy okazji spędzamy czas razem.
Tę integracyjną, rodzinną wartość festynu podkreśla też Mariusz Basiak. Jego żona Monika pracuje na montażu. – I choć jestem fanem motocykli, co chyba widać po moim stroju, to z przyjemnością oglądam i nową Astrę, i Cascadę – mówi z uśmiechem. – Co do tej ostatniej, choć dziś nie jest główną bohaterką programu, to naprawdę zachwyca. Też można w niej poczuć wiatr we włosach! Poza GA spory ruch panował także w działach karoserii i lakierni, które otworzyły swoje podwoje.
Tam przyprowadził swoją żonę Agnieszkę i teścia Jana Łukasz Krotla, pracujący na SC.Teścia fascynuje laserowe spawanie – mówi Łukasz. – Ale cieszył się też, że może zajrzeć pod maskę każdego z oplowskich modeli.
Wśród zwiedzających były małżeństwa, w których i mąż, i żona pracują w Gliwicach.
Ja na GA, a mąż na body – opowiada Natalia Jurkiewicz. – Pokazujemy trzem synom miejsce, w którym na co dzień spędzamy wiele godzin. Niech docenią naszą pracę. Bardzo fajnie czujemy się w roli oprowadzających.
W tę samą rolę, ale już bez bliskich, wcielili się Grzegorz Matyja i Marek Janeczek (karoseria / Kaizen). Goście naprawdę są ciekawi wielu rzeczy – zapewniali. – Sporo pytają o szczegóły technologiczne. Czasem wywiązują się z tego ciekawe dyskusje.
Co rusz można było spotkać innych pracowników tłumaczących zawiłości produkcyjne zainteresowanym gościom.
Według naszych szacunków pojawiło się około 16 tysięcy osób – mówi Andrzej Korpak. – To cieszy, bo każdy z nich poniesie w świat wiadomość, że potrafimy produkować świetne samochody, ale i odpowiednio je zaprezentować.
Uczestników przyciągnęło wiele konkursów. Dla najmłodszych – plastyczne, dla dorosłych – zręcznościowe. Nagrody były naprawdę atrakcyjne. Ale najbardziej cieszyli się chyba ci, którzy wygrali pięć głównych trofeów w konkursie rodzinnym, gdzie trzeba było wykazać się nie lada sprawnością, także techniczną. Będą mogli skorzystać z nowej Astry V przez cały weekend! Oczywiście bez limitu kilometrów i z pełnym bakiem paliwa.
Już teraz ostrzegam zwycięzców, że poczują się trochę jak celebryci – żartował ze sceny Andrzej Korpak. – Bo ten samochód wzbudza ogromne zainteresowanie na ulicach i wielu chce się z nim sfotografować.
Nowe Astry prosto z rodzinnej imprezy ruszą więc w Polskę. Tak jak wspomnienia z festynu.