Pasją odkrywcy zarazili go koledzy z gliwickiej fabryki Opla. Jan Franki, Krzysztof Karpiniec i Piotr Kania już wcześniej zajmowali się zgłębianiem mało znanych miejsc i historii. Tomasz Szydłowski połknął bakcyla i od kilku lat każdą wolną chwilę poświęca poszukiwaniom śladów lokalnych historii. – Można powiedzieć, że to taka zabawa dla dużych chłopców. Każda nasza wyprawa, każdy survival i kolejne odkrycie to fascynująca przygoda – mówi i dodaje, że już jako mały chłopiec zaczytywał się w książkach historycznych, uwielbiał filmy oparte na faktach oraz programy popularnonaukowe. – Zawsze mnie kusiło, żeby zaglądać w miejsca, w których ludzka noga ostatni raz stanęła wiele lat wcześniej – – śmieje się. – A teraz to już nałóg. Nawet gdy idę przez miasto, wypatruję śladów zapomnianych historii.
Zobacz, co udało się odkryć Tomaszowi Szydłowskiego.
Tomasz Szydłowski w gliwickim Oplu zajmuje się wdrażaniem innowacji i udoskonalaniem procesu produkcji jako team leader grupy KAIZEN GA. Ale nie tylko w pracy dostrzega to, czego nie widzą inni. Podczas wyprawy niepozorny nasyp okazuje się pozostałością po okopach z czasów I wojny światowej, na skraju miasta ukryty za zaroślami stoi bunkier, a zwykły nagrobek opowiedzieć mógłby niezwykłą historię bohaterskiej rodziny.. – Jestem „terenowcem”, zamiast wierzyć na słowo, wolę doświadczać – mówi. Tyle historii wciąż nie jest opisanych… Śląsk to teren wielkich sprzeczności, a dzięki małym znaleziskom można próbować odnaleźć swoją tożsamość.
Tomasz współpracuje z muzeami i tam przekazuje cenne historycznie przedmioty czy dokumenty. – Chcę, by stały się częścią ekspozycji i były dostępne dla każdego – tłumaczy.