Odcinek 4
Podwójna stawka
– Stańcie na betonowej płycie za hangarem. Nie wjeżdżajcie na trawę – mężczyzna z wiadrem wydał polecenie i odszedł w mrok.
Stali w absolutnej ciemności, a mężczyzna z lotniska odpalił zapałkę i cisnął nią do metalowego pojemnika z paliwem. Ogień błysnął niebieską łuną.
– Przecież możemy zaświecić reflektory w samochodach – gorączkowali się magazynierzy.
– Nie ma potrzeby – powiedział, wychodząc z ciemności, dyżurny lotniska – Już nadlatuje. On nie potrzebuje światła. Kiedyś zdobył tytuł mistrza świata w lotach nocnych. Lata jak Ikar.
Tomaszowi przypomniał się obraz „Upadek Ikara” Bruegla, a głowa zaczęła dopisywać resztę historii. Oczyma wyobraźni widział roztrzaskaną maszynę. Przełknął głośno ślinę.
Otaczała ich noc i nie widzieli nic prócz płonącego wiadra. Z ciemności dobiegło ich słabe brzęczenie, a potem warkot. Nagle ucichł i usłyszeli szum czegoś ciężkiego, przesuwającego się po trawie gdzieś niedaleko. Kilkanaście metrów od nich zapaliło się światełko. To aeroklubowy Ikar zapalił lampkę w kabinie. Słabe światełko wystarczyło, aby zobaczyli samolot w całej okazałości. Wielkie drzwi w burcie otworzyły się szeroko.
Ekipa ubrała grube skórzane rękawice i zaczęła przerzucać wytłoczone z grubej blachy, ciężkie części na ciężarówkę.
Uwinęli się szybko, podziękowali pilotowi i ruszyli z powrotem do fabryki. Nie zwlekając zawieźli towar prosto na Spawalnię i w poczuciu wykonania bohaterskiego czynu wrócili do biura. Tam czekał na nich zmartwiony Tadeusz:
– Nie uwierzysz, ale nasz transport specjalny stoi sto kilometrów od Gliwic. Awaria. Zanim dojedzie do niego ciągnik, który właśnie załatwiłem i przywlecze go do nas, części znowu braknie.
Tomasz spytał tylko:
– To może polecą jeszcze raz?
Tadek podniósł słuchawkę i z niepewną miną zaczął wybierać numer. Tomek zdenerwowany wyszedł na zewnątrz. Po chwili obok pojawił się Tadeusz z nowym świstkiem papieru.
– Podpisz. Żądają podwójnej stawki.
– To będzie OK? – upewnił się Tomasz.
– Wciąż cena mieści się w granicach stawek za premium fracht – potwierdził Tadeusz. Dokument został podpisany, przefaksowany gdzie trzeba i znów rozpoczęła się walka z czasem.
Drugi raz Tomek na lotnisko już nie pojechał. Było wystarczająco dużo chętnych do obejrzenia stalowego ptaka lądującego w pierwszych promieniach wschodzącego słońca.
***
Czytaj pierwszy odcinek
Ziemowit Zakrzewski
Ziemowit Zakrzewski, inżynier automatyk, pracownik gliwickiego Opla, obecnie pracuje na stanowisku menedżera nowych projektów w OMP. Prywatnie lubi sobie stawiać wyzwania, jednym z nich było napisanie książki „Moja filmoteka” (zbiór 22 opowiadań).
Więcej przeczytasz na:
https://opelpost.com/07/2016/pisarz-po-godzinach/.
Powyższe opowiadanie nie było jeszcze publikowane.